Date Range
Date Range
Date Range
Pięknie tu, prawda? Usłyszałam. Aż podskoczyłam, słysząc to ciche pytanie. Obróciłam głowę o trochę ponad sto osiemdziesiąt stopni, aby dojrzeć kto to mówi. Męska sylwetka wyłoniła się z za krzaków. Oświetlający księżyc ukazał srebrno - seledynowe włosy, oraz szczupłą posturę przyjaciela. Odetchnęłam z ulgą na głos. Nigdy więcej tak nie rób! Mów - Zażądał. Nie mam zamiaru opowiadać mu o swojej przeszłości.
Oglądam się do tyłu, widząc otwierające się drzwi, a w nich Juugo. Kiwam głową, żeby wszedł do środka pomieszczenia. Rudowłosy zamknął za sobą drzwi, po czym podszedł do fotela. Ściągnął z siebie koszulę, przesiąkniętą czerwoną posoką, po czym usiadł. Podchodzę do niego, widząc dość rozległe obrażenia po treningu, jaki dziś się odbył. - Usłyszałam głos mojego ukochanego przyjaciela.
Promienie słoneczne wpadły do mojego pokoju. Kiedy światło trafiło na moją twarz, otworzyłam oczy. Westchnęłam, przekręcając się z lewego boku na plecy. Ach, ile ja bym dała, żeby móc się wysypiać! Ile bym dała, żeby cofnąć czas. Po około trzech godzinach, skończyłam sprzątać dom. Teraz zaprzęgłam konia do wozu. Kiedy już wsiadałam, z budynku wyłoniła się macocha, a za nią dwie córki. Z anielską cierpliwością, czekałam na to do powiedzą.
Niedziela, 5 lipca 2015. W pociągu jak zwykle ciężko było znaleźć puste miejsca. Harry i Ron jak zawsze się spóźniali i to ja musiałam wszystko załatwiać. Minęłam przedział Dracona i jego świty, mierząc ich nieprzyjaznym spojrzeniem. Dawno przestały mnie obchodzić takie robaki jak oni. Odgarnęłam włosy z twarzy w bojowniczym geście.
S tímto blogem jsem překonala mnohé své neúspěchy a tvrdé začátky, které obnáší vysoká škola. Když tohle píšu, s nostalgií vzpomínám, na to jak vznikaly mé první články, jak jsem se snažila prosadit. Na tváři mi sedí lehký úsměv a v oku mě lechtají slzy. Nepomáhá tomu ani Adele, kte.
Czwartek, 26 lutego 2015. Rozdział VIII - W chatce na uboczu. Szybkim krokiem zmierzałam w stronę domu Salamandra, błądząc w gęstniejącym mroku i tonąc w błocie. Jedynym moim towarzyszem stał się księżyc, który tego dnia był w pełni. Oświetlał mi drogę lub zmieniał zwykłe krzaki w czyhające na mnie potwory. Zastanawiające, że choć tyle już przeżyłam, nadal przerażał mnie własny cień. Proszę, pomóż mi - powiedział, tym razem normalnie, ale tak cicho, że ledwo usłyszałam.
Jego króciutki ogonek w postaci mojej zacnej osoby. Od zawsze to było moje miejsce. Na każdej misji zostawałam umieszczana właśnie tam. Jednie czasami zdarzały się wyjątki, gdy potrzebna była natychmiastowa pomoc medyka. Tak, w tedy łaskawie pozwalano mi biec na przodzie z dwoma innymi osobami. Straż przyboczna? Pomyślałam stając nad drugim ciałem. Nogi, ręce, tułów i głowa, stanowiły teraz kilka oddzielnych elementów.